starówka ma charakter włoskich miasteczek. Pełne uroku uliczki starego miasta
wiodą pośród pięknych kościołów, cerkwi oraz portów. Panuje tutaj niezwykły
klimat. Mijamy wielu ludzi, którzy wypoczywają tutaj w pełnym tego słowa
znaczeniu. Wszystko skapane w słońcu i błękicie.
Czas mija nieubłaganie i pora opuszczać Niceę. Chciałbym tu jeszcze przyjechać
na Karnawał, który odbywa się na przełomie lutego i marca. Mówią, że dostarcza
niezwykłych wrażeń, gdy odbywają się tutaj barwne pochody, parady, bale
maskowe, kostiumowe i przede wszystkim co mnie intryguje to bitwy kwiatów –
chciałbym to zobaczyć.
Tymczasem, gdy żegnaliśmy Niceę dostrzegłem kota, siedzącego na skraju
jednej z tych maleńkich uliczek i przypomniał mi się cytat Julio Cortazara:
„ Kot nie podróżuje, jego orbita jest leniwa i niewielka, z maty na krzesło, z sieni
na klomb bratków, rysunek powolny, tak jak u Matisse’a...”
I oto ruszamy dalej z nadzieją na mnóstwo nowych wrażeń estetycznych i nie
tylko... Zaledwie ujechaliśmy ok. 20 km, a przed nami pojawił się napis CANNES.
– Świetnie-pomyślałem, będę mógł wreszcie zobaczyć to miasto, które swym
urokiem i oczywiście corocznym Festiwalem Filmowym przyciąga gwiazdy
fi lmowe i wielu celebrytów z całego świata. Dowiedziałem się, że od czasów
średniowiecza aż do początku XIX wieku Cannes było małą rolniczą i rybacką
osadą. W latach 30. XIX wieku zostało odkryte przez francuską i zagraniczną
arystokrację, która zbudowała tutaj swoje rezydencje. Teraz w żadnym wypadku
nie przypomina wioski sprzed laty. To miasto tętni życiem, pulsuje luksusem,
gdzieniegdzie elegancją i przepychem,zwłaszcza, gdy spoglądam na hotele
usytuowane wzdłuż słynnego bulwaru Croisette: Majestic, Hilton, Carlton, Martinez.
Nie mogłem odmówić sobie przyjemności zajrzenia do niezwykle modnego tutaj
klubu-restauracji Baoli, którą poznałem wcześniej w Stanach. Fortunę wydałem
na moje ulubione sushi-było znakomite, nie wspomnę o wystroju i klimacie tego
miejsca. Spacerując promenadą podziwiałem przepiękne widoki, zwłaszcza
lazurowe morze i zatokę, w której cumują super nowoczesne, ekskluzywne
jachty przecudnej urody. Gdybym miał więcej czasu udałbym się stąd na jedną z
wysp-Île Saint-Honorat. Można tam zobaczyć ruiny XI-wiecznego opactwa oraz
zabytkowy kościół, lub na drugą – Île Sainte-Marguerite – to właśnie tam był
więziony człowiek w żelaznej masce. Na pewno przypominasz sobie fi lmy o nim,
było kilka ekranizacji, a wśród nich, chyba ostatnia z Leonardo DiCaprio w roli
głównej. Jeszcze nie tak dawno można go było spotkać z piękną Gisele na festiwalu
w Cannes. Wracając bulwarem la Croisette zatrzymałem się przed Pałacem
Festiwali i Kongresów, który swoją architekturą nie powalił mnie na kolana -zbyt
surowy, zwalisty, nieciekawy. Zaraz obok jest aleja gwiazd, gdzie można zobaczyć
odlewy dłoni artystów nagrodzonych Złotymi Palmami. Podczas festiwalowej gali
największe hollywoodzkie gwiazdy wybierają zazwyczaj Hotel du Cap, położony
poza granicami miasta. To najbardziej luksusowe miejsce na całym Lazurowym
Wybrzeżu. W przeszłości bywał tu Picasso, Marlena Dietrich, Ernest Hemingway.
Dziś gośćmi hotelu są Brad Pitt z Angeliną Jolie, George Clooney, Paul McCartney,
a nawet członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej. Nocleg rezerwować tu trzeba
z co najmniej półrocznym wyprzedzeniem. Cena za hotelową dobę? Od kilku do
kilkunastu tysięcy euro. Rzecz dziwna -nie można płacić kartą tylko gotówką.
Swą zabudową i usytuowaniem Cannes przypomina Niceę, ale jak każde
miasto, miejsce, ma swą niepowtarzalną atmosferę i klimat, dlatego tak bardzo
lubię podróżować, poznawać nowe miejsca, czy wracać tam, gdzie coś mnie
urzekło i zachwyciło. Tu też są wąskie, malownicze uliczki, wzgórze zamkowe, skąd
roztacza się przepiękny widok na całe Cannes i zatokę. Jest tu trochę zabytków. Jak
to jest w zwyczaju francuskich miasteczek, tak i tu odbywają się targi, m.in. na Rue
du Marché Forville -jeden z najważniejszych targów prowansalskich w regionie,
gdzie możesz kupić wszystko co tylko zapragniesz, a zwłaszcza smakowitości
kuchni francuskiej: lokalne ryby, sery i oliwki, świeże owoce, warzywa, mnóstwo
przypraw czy win z pobliskich winnic. W całym mieście roi się od luksusowych
butików: Chanel, Gucci, Louis Vuitton. Od razu rzucają się w oczy, po prostu
glamour. W Nicei plaża jest kamienista, a w Cannes o dziwo-piaszczysta, no i
oczywiście morze: ciepłe, czyste, błękitne. Jeżeli chcesz poczuć zapach wielkiego
świata-to pospaceruj sobie bulwarem Croisette, natomiast jeżeli jesteś spragniony
ciszy, to pospaceruj wąskimi, kamienistymi uliczkami starego miasta i z zachwytem
będziesz przyglądał się kamienicom z kolorowymi okiennicami wśród zieleni
i kwiatów. Odniosłem wrażenie, jakbym zatrzymał się w innej epoce. Dlatego
jeżeli kiedykolwiek będziesz na Lazurowym Wybrzeżu – zatrzymaj się na chwilę w
Cannes, bo jak ktoś powiedział: „Nie widzieć Cannes, to tak samo jak być w Paryżu i
nie zobaczyć wieży Eiffl
a.”
Nie zdążyłem wszystkiego zobaczyć, bo czas pędzi nieubłaganie, pozostaną
zdjęcia, wspomnienia, zapachy, smaki, dźwięki i znów ...
„Wy¬biorę się w ko¬lejną podróż... za¬biorę ze sobą:
-ba¬gaż do¬tychcza¬sowych przeżyć,
-wędkę na przy¬gody,
a przynętą będzie mo¬ja pas¬ja ... pas¬ja życia. ”